29 paź 2012

nasty winter time etc.

Autor: Katarina o 13:52

Witam moi kochani!
Dzisiejszy post związany jest z obecną porą roku, która nas zastała...albo raczej zaskoczyła;-) Nie wiem jak u was, ale w moim mieście nagle spadła tona śniegu, wszystko zamarzło i nagle całe centrum zrobiło się zblokowane, bo nikt nie był na to przygotowany. A że październik rozpuszczał nas do tej pory wysokimi temperaturami...;-) (obecny widok z mojego okna zobaczcie obok;D ) Ale nie o tym ja chciałam...=> Czy również miewacie okresy wzrostu i spadku energii? Raz się chce i ćwiczymy, dbamy o siebie, mamy swoje domowe spa, pilnujemy zdrowego trybu życia i dobrze prowadzimy (się) dom...A potem cały nasz harmonogram bierze w łeb, bo coś nas wybiło z rytmu. Czegoś nie zdążymy zrobić, a na co innego nie mamy ochoty. Zapuszczamy siebie i dom, a nasze moralne bynajmniej się przez to nie podnoszą. I błędne koło, bo potem znów się mobilizujemy i walczymy od początku...;-) Nic się nie przejmujcie. Tegoroczną jesienno-zimową depresję odgonimy razem!!!


Początek zimy zawsze wiąże się dla mnie z problemami z cerą. Jako rasowy, ale nie odpicowany, mega wrażliwy pudel, miewam problemy przy każdej zmianie temperatury i wilgotności. Bynajmniej nie jestem bladolicą alergiczną, która ma problem z rumieniem, ale mimo tego nie mogę się uchronić od tego problemu. Dodatkowo, do czynników zewnętrznych doszło nasilenie zmian trądzikowych, które zawsze atakują mnie po lecie w okresie późnej jesieni. Ale szczytem szczytów tegorocznej zimy jest to, że:
  • dno panuje również w mojej kieszeni ( czasy panieńskie, gdzie pieniążki mogłam wydawać tylko na siebie i swoje kaprysy już dawno za mną)
  • wszystkie moje ukochane ratujące produkty (i nie tylko te) się pokończyły
  • nastał brak czasu (jedyna tak naprawdę nieuleczalna choroba naszego świata) przez co, jak już mam pieniądze to nie mam czasu, żeby pójść na zakupy, a i maseczki nie ma kiedy nałożyć
  • dopada mnie apatia wynikająca z pory roku i wszystkich powyższych rzeczy

Pierwszy wypunktowany czynnik spowodował, że chcąc zaoszczędzić kupiłam tańszy drogeryjny krem i podkład, gdyż przez drugi czynnik miałam do wyboru- smarować się czymkolwiek bądź nie smarować się niczym;P A przez brak czasu i apatię nie zrobiłam żadnych maseczek i innych cudeniek by uratować moją biedną skórę. I tym oto sposobem skończyłam ze 100% pogorszeniem stanu mojej skóry. Dlatego też postanowiłam stworzyć posta o moim KWC ( Kosmetyku Wszech Czasów ), który:
  • zawsze ratuje mnie z opresji
  • mimo innych testów zawsze do niego wracam
  • mimo ceny, jest tego wart
  • jest ze mną co najmniej od jakiś ośmiu opakowań
  •  myślę, że w tym ciężkim okresie również którejś z was może się przydać.

Jednocześnie chciałabym rozpocząć tym wpisem cykl recencji produktów bez których ja bądź Pati nie wyobrażamy sobie bytności na tym trudnym świecie i dla których wolimy bardziej zrujnować swój cieniutki portfelik, aniżeli własną kondycję;-)

Post o tym cudownym specyfiku tuż powyżej ( Krem Avene Cleanance )
KACHA



0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

LifeStyle by Katarina&Patricia Copyright © 2012 Design by Antonia Sundrani Vinte e poucos